Ciężko jest mi ubrać w słowa to, co czuję i to, co się dzieje.
Prawie przez 10 lat uparcie trwałam w czymś, co wydawało mi się najważniejsze. Kiedy się skończyło, rozpadłam się. I zaskakująco szybko doszłam do siebie.
Myślałam, że tego nie przeżyję. Że nie dam rady i nigdy nie przestane płakać. Że już nigdy nie będę się normalnie czuć ani normalnie żyć.
Przez te wszystkie lata byłam pewna, że kochałam. A teraz się okazuje, że może wcale nie. I że to wszystko było niepotrzebne.
Śmiać mi się chce z siebie i płakać nad sobą.
Taki bład. Tak się pomylić. I 10 lat życia na takie coś. Drogo.
Never